Na Placu Krasińskim
1179
tytuł:
Na Placu Krasińskim
”Na Placu Krasińskich”, ”U tandeciarza na Wołówce”, ”Na tandecie”
gatunek:
dialog komiczny
muzyka:
słowa:
- Ee tam, co tam znowu gadasz, ja zaplamię...
- Już, już, już... Już jest takiego garnituru, jak państwo potrzebują. Materiał z Londonu, może pan w tym spać, cały dzień na błocie się wywracać, to on się nie zaplami.
- Ee, co tam znowu się mam zaraz wywracać!
- Cicho bądź, ty nie umiesz z kupcem gadać. Ten garnitur, to może sobie kupiec schować dla głupiego, jak przyjdzie.
- Tak, ten garnitur to dla głupiego...
- Cicho!
- A jaki ma być?
- Ma być porządny, mocny, żeby wystarczył na parę lat.
- Na parę lat? To jest skóra, to jest żelazo... Pan nogę złamie, kark skręci, szlag pana trafi, a garnitur będzie cały!
- No, przymierz Kostek! Niech no kupiec da! Oo, rękawy za długie!
- Co tu jest za długie? Jeden gjeszcz, to one się tak pokurczą, to ich widać nie będzie, patrz no pan!
- Co to jest, dlaczego ten kołnierzyk tak odstaje?
- To jest miejsce na szalik.
- Niech no kupiec nie zawraca. Łe, marynarka za krótka!
- Ona się potem wydłuży.
- A ta dziura!
- Jaka dziura? To nie jest dziura, to jest plombe na ..., teraz największe panowie chodzą w takie ”dziuro-plomby”
- Mój mąż nie wyrwiząb, żeby z plombą chodził!
- Ja i bez plomby, jak ci lunę, to ci ząb wyleci!
- Cicho!
- Odkładaj no pan te spodnie mi, zaraz zobaczymy, a tu jest lustro.
- Gdzie? To szyba stłuczona!
- Tu było lustro, to chwilowo jest szyba... I poszło i poszło, aj waj, gdzie pan się podział?
- Co, jaki pan?
- No ten pani mąż, ten łapserdak, co pogubił te łachmany.
- No dalej, dalej, tylko znowu nie łapserdak, bo jak gwizdnę...
- Aj, waj, co to jest? To pan, ten plagiat, ten jasny pan? Moje uszanowienie... Jak pan wygląda, jak sam Potocki...
- No, i co to niby ma kosztować?
- Osiemnaście rublów, a nie opuszczę ani jeden grosz.
- Co?! Osiemnaście rubli?! Rozbieraj się, Kostek!
- Co ma się rozbierać, szesnaście rubli ostatnia cena.
- Powiem kupcowi uczciwie - osiem rubli. Tak i żeby kupiec zdechł, nie odstąpię ani grosza!
- Osiem rubli? Mnie samego kosztuje dwanaście rublów...
- Kostek, rozbieraj się, idziemy!
- Po co idziemy, ile pani da?
- Ostatnie moje słowo - dziewięć rubli!
- Dziewięć rubli za taki garnitur, z Londonu?
- Do diaska, portki mi pękły!
- No bierz pani, dziewięć rubli, niech ja stracę.
- A właśnie, za popękany nie dam tyle. Kostek, rozbieraj się!
15.05.2019
Objaśnienia:
1)
aj waj
-
(jid. אוי־וויי) o, jej! o rety!
słowa kluczowe:
Przepisał Bartłomiej.
Szukaj tytułu lub osoby
Wykonawcy:
Wykonawcy:
Posłuchaj sobie
0:00
0:00
0:00
0:00
0:00
0:00
Etykiety płyt
Podobne teksty:
Aby handel szedł 3 |
A ode mnie, tradycyjnie, tekst:
- Proszę dla mojego męża garnitur, tylko żeby był porządny materiał i niejasny, bo mój mąż to taka świnia, że zaraz zaplami!
- Ee tam, co tam znowu gadasz, ja zaplamię...
- Już, już, już... Już jest takiego garnituru, jak Państwo potrzebują. Materiał z Londonu, może Pan w tym spać, cały dzień na błocie się wywracać, to on się nie zaplami.
- Ee, co tam znowu się mam zaraz wywracać!
- Cicho bądź, Ty nie umiesz z kupcem gadać. Ten garnitur, to może sobie kupiec schować dla głupiego, jak przyjdzie.
- Tak, ten garnitur to dla głupiego...
- Cicho!
- A jaki ma być?
- Ma być porządny, mocny, żeby wystarczył na parę lat.
- Na parę lat? To jest skóra, to jest żelazo... Pan nogę złamie, kark skręci, szlag Pana trafi, a garnitur będzie cały!
- No, przymierz Kostek! Niech no kupiec da! Oo, rękawy za długie!
- Co tu jest za długie? Jeden ..., to one się tak pokurczą, to ich widać nie będzie, patrz no Pan!
- Co to jest, dlaczego ten kołnierzyk tak odstaje?
- To jest miejsce na szalik.
- Niech no kupiec nie zawraca. Łe, marynarka za krótka!
- Ona się potem wydłuży.
- A ta dziura!
- Jaka dziura? To nie jest dziura, to jest plombe na ..., teraz największe panowie chodzą w takie "dziuro-plomby"
- Mój mąż nie ... ząb, żeby z plombą chodził!
- ... plombę, jak Ci lunę, to Ci ząb wyleci!
- Cicho!
- Odkładaj no Pan te spodnie mi, zaraz zobaczymy, a tu jest lustro.
- Gdzie? To szyba stłuczona!
- Tu było lustro, to chwilowo jest szyba... I poszło i poszło, aj waj, gdzie Pan się podział?
- Co, jaki Pan?
- No ten Pani mąż, ten łapserdak, co pogubił te łachmany.
- No dalej, dalej, tylko znowu nie łapserdak, bo jak gwizdnę...
- Aj, waj, co to jest? To Pan, ten plagiat, ten jasny pan? Moje uszanowienie... Jak Pan wygląda, jak sam Potocki...
- No, i co to niby ma kosztować?
- Osiemnaście rublów, a nie opuszczę ani jeden grosz.
- Co?! Osiemnaście rubli?! Rozbieraj się, Kostek!
- Co ma się rozbierać, szesnaście rubli ostatnia cena.
- Powiem kupcowi uczciwie - osiem rubli. Tak i żeby kupiec zdechł, nie odstąpię ani grosza!
- Osiem rubli? Mnie samego kosztuje dwanaście rublów...
- Kostek, rozbieraj się, idziemy!
- Po co idziemy, ile Pani da?
- Ostatnie moje słowo - dziewięć rubli!
- Dziewięć rubli za taki garnitur, z Londonu?
- Do diaska, portki mi pękły!
- No bierz Pani, dziewięć rubli, niech ja stracę.
- A właśnie, za popękany nie dam tyle. Kostek, rozbieraj się!
kazdemu wolno się mylić - to kierownika święte prawo
- Ja i bez plomby, jak Ci lunę, to Ci ząb wyleci!
https://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/publication/90640/edition/81372/content?